Gdy tylko na rynku pojawiają się polskie śliwki (niezależnie czy katlinki, stanley’e czy klasyczne węgierki) od razu kupuję przynajmniej 2 kilogramy i sporządzam jeden z moich ulubieńców jesiennych – czekośliwkę (choć czekolady w sobie nie zawiera).

Czekośliwkę możemy przygotować do bieżącego spożycia – trzymając ją w szklanym pojemniku czy słoiku w lodówce, spokojnie poleży 3-4 tygodnie lub wekować.

Składniki:

2kg umytych i wypestkowanych śliwek

50 gramów gorzkiego kakao (jeśli lubicie bardzo czekoladowe powidła, śmiało możecie nawet podwoić ilość kakao)

10 łyżeczek erytrolu (tu również w zależności od preferencji można dodać mniej lub więcej słodzidła pamiętając o tym, że gorący produkt będzie wydawać się słodszy i po osłudzeniu będzie miał tej słodyczy w sobie mniej). Słodzić oczywiście możemy nie tylko erytrolem a cukrem, miodem, ksylitolem, stewią czy innymi słodzikami.

Śliwki myjemy, usuwamy pestki i podgrzewamy w garnku/na patelni często mieszając do czasu rozpadnięcia owoców i uzyskania konfitury (musu). Dodajemy słodzidło i kakao. Jeśli w konfiturze pozostały resztki skórek lub miąższu a Wy lubicie gładką konsystencję – potraktujcie czekośliwkę blenderem. Jeśli wolicie gęsty krem – podgotujcie całość do czasu odparowania nadmiaru wody. Gorącą zawartość przelewamy do słoików i pasteryzujemy lub studzimy i wkładamy do lodówki.

Czekośliwkę możemy wykonać z dowolnej ilości śliwek. Z dwóch kilogramów owoców zwykle wychodzi mi 5 małych słoiczków konfitury. W zależności od rodzaju śliwek, długości ich gotowania 100g gotowego produktu zawiera… 60-80 kilokalorii 🙂 Przypomnieć komuś ile kilokalorii w 100g zawiera popularny krem czekoladowy?

Czekośliwka sprawdzi się świetnie jako dodatek do omletów, placuszków, naleśników. Jest fantastycznym urozmaiceniem porannej owsianki czy smakowym dodatkiem do jogurtu naturalnego czy twarogu. I szczerze mówiąc… świetnie smakuje zjadana łyżeczką prosto ze słoika 🙂